Urodzony 20 lutego 1924 r. w Nagawczynie. W czasie okupacji w 1940 r. wstąpił do ZWZ przyjmując pseudonim „Vickers”. Ukończył konspiracyjną Szkołę Podchorążych. Zdał także egzamin tzw. dużej matury w ramach tajnego nauczania „Kuźnica”. Działał w plutonie dywersyjnym Komendy Obwodu Dębica. Jako członek dywersji uczestniczył w licznych akcjach bojowych (w tym w akcji na tartak w Czarnej Tarnowskiej, akcji na niemiecki pociąg urlopowy w Czarnej, akcji odbicia „Lutego” w Krakowie). W czasie „Burzy” walczył w II Zgrupowaniu. Wziął udział w akcji odbicia ludności Gumnisk i Braciejowej w dniu 12 sierpnia 1944 r. Po wojnie był animatorem sportu. Współtworzył m.in. sekcje siatkówki żeńskiej w KS Wisłoka. Aktywnie uczestniczył w spotkaniach żołnierzy 5. psk i 5. psk AK. Po śmierci Wł. Strumskiego został przewodniczącym koła ŚZŻAK w Dębicy, pełniąc jednocześnie funkcje członka Zarządu Głównego ŚZŻAK w Warszawie. Był inicjatorem powstania Środowiska 5. Pułku Strzelców Konnych Armii Krajowej w Dębicy. Z jego inicjatywy powstało wiele tablic i pomników upamiętniających działalność Armii Krajowej i 5. pułku na ziemi dębickiej. Pod koniec życia niesłusznie pomawiany o rzekomą współpracę z Niemcami. Zmarł 1 grudnia 2006 r., został pochowany na cmentarzu komunalnym w Dębicy. Odznaczony m.in. Krzyżem Walecznych, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Armii Krajowej, Krzyżem Partyzanckim.
Lokalizacja grobu na Cmentarzu Komunalnym przy ulicy Cmentarnej w Dębicy
Major Marian Więcek odszedł na Wieczną Wartę
Vitam impendere Patrie…
– Życie poświęcić Ojczyźnie. Słowa które widniały onegdaj na historycznym już proporcu 5 Pułku Strzelców Konnych jeszcze z czasów I wojny, a które nie były tylko czczym sloganem dla ludzi, którym dobro Rzeczpospolitej przyświecało jako najwyższa wartość. Każdy człowiek ma tylko jedno życie, którego poświęcenie dla ratowania Ojczyzny jej kultury i odrębności narodowej zawsze było bezcennym darem zarówno w czasie wojny jak i pokoju. W taki sposób swe życie przeżył Śp. Mjr Marian Więcek ps. „Vickers”, ostatni żołnierz słynnej bojówki dyspozycyjnej Komendy Obwodu AK Dębica, współtwórca i prezes pierwszego w Polsce Oddziału Związku Żołnierzy AK i Środowiska 5 Pułku Strzelców Konnych AK, wielki przyjaciel młodzieży. Człowiek, który całym swym życiem służył przykładem wzorowego patrioty i który bez końca walczył o prawdę historyczną i ideową pamięć o bohaterach i wydarzeniach czasu okupacji.
Kiedy w sobotni poranek 2 dnia grudnia dotarła ta jakże smutna wiadomość o śmierci Majora „Vickersa” zrozumiałem, że bezpowrotnie straciliśmy ostatniego żołnierza legendarnej „Dziesiątki”, a wraz z Nim zamknął się istotny fragment najnowszej historii naszego miasta. Historii, która naznaczona była ciężką, graniczącą z pogardą życia – walką o wolność, później z walką o historyczną prawdę, a na koniec nierzadko z upokorzeniem i niezrozumieniem. Ta dramaturgia życia, stała się polem służby dla Mariana Więcka, który nawet mimo upokorzeń i przeszkód, nigdy nie zrezygnował z realizacji tej jakże wspaniałej misji, jaką była nieustanna troska o najwyższe dobro Ojczyzny i bezwzględna walka o ocalenie dla przyszłych pokoleń ideałów jakie przyświecały żołnierzom Armii Krajowej.
Marian Więcek urodził się 20 lutego 1924 roku w Nagawczynie w rodzinie o głębokich tradycjach patriotycznych, o czym świadczy chociażby fakt, iż w czasie wojny poza Nim, do Armii Krajowej należał jego starszy brat – Edward ps. „Sokół”, oraz siostra Stefania ps. „Jaskółka”. Rodzinny dom młodego wówczas – Mariana stanowił ważny punkt odpraw i narad. Znajdował się tutaj magazyn broni i sprzętu wojskowego, wymieniano kontakty, zostawiano ważne raporty meldunki i pocztę.
W wieku 16 lat, 15 maja 1940 roku, w domu Kazimierza Dutkiewicza ps. „Trzon”, Marian Więcek składając żołnierską przysięgę, wstąpił do Związku Walki Zbrojnej przyjmując pseudonim „Vickers”. Wkrótce później z potrzeby serca, własnym sumptem, zorganizował drużynę strzelecką, której został dowódcą, a która następnie została wcielona do plutonu „Trzona”. Przeszedł wszystkie etapy szkolenia wojskowego; począwszy od konspiracyjnego kursu Szkoły Podoficerskiej ukończonego z wyróżnieniem, przez kurs dywersyjno – minerski i sabotażowy pod kierownictwem Cicho-ciemnego porucznika Władysława Micka ps. „Mazepa”, a skończywszy na Kursie Szkoły Podchorążych Piechoty, który ukończył w maju 1944 roku otrzymując stopień kaprala podchorążego. Samo szkolenie odbywało się w rodzinnym domu Więcków w Nagawczynie wraz z tzw. fechtunkiem bronią.
Po uprzednim ukończeniu szkoły podoficerskiej, został wyznaczony na stanowisko dowódcy drużyny w dębickiej placówce AK. Wraz ze swą drużyną, brał czynny udział w wielu akcjach sabotażowo – dywersyjnych w tym m.in. w akcjach zdobywania broni, amunicji, sprzętu wojskowego oraz w słynnej akcji na tartak w Czarnej Tarnowskiej w dniu 18 sierpnia 1943 r.
Aby nawet niedoświadczony czytelnik mógł zrozumieć bezkompromisowość i bezwzględność walki prowadzonej przez dywersję Armii Krajowej, wypadało by wspomnieć, iż naczelnym imperatywem podziemia w momencie realizacji przez okupanta zbrodniczej i zaplanowanej akcji wyniszczania najlepszej tkanki narodowej – stała się bezwzględna ochrona życia biologicznego narodu. W myśl tej zasady Marian Więcek wstąpił jako ochotnik do oddziału dyspozycyjnego Komendy Obwodu „Deser” utworzonego w 1943 r. z rozkazu Komendanta Adama Lazarowicz „Klamry”, którym dowodził Władysław Strumski ps. „Brutus”. Oddział dyspozycyjny, zwany popularnie bojówką dyspozycyjną, był chlubą i dumą całego dębickiego podziemia, zapewniając niezwykle skuteczną i efektywną ochronę struktur konspiracyjnych, wykonując jednocześnie akcje bojowe, zaczepne oraz zadania specjalne. Był więc miejscem dla ludzi o niepospolitych predyspozycjach i zdolnościach, jakimi bez wątpienia odznaczał się Śp. Marian Więcek.
Ludzie, którzy byli w bojówce nie znali dnia ani godziny w której mieli iść na akcję. Była to najgorsza wojenna praca. Często musieli iść w nocy i strzelać z wyroku sądu podziemnego do człowieka, którego zupełnie nie znali. Bojówkarze wykonywali robotę, która była najbrudniejsza, najbardziej ofiarna i ciężka, lecz należy zrozumieć, iż była to jedyna droga aby cała organizacja bez szwanku mogła przetrwać okupację.
W takich warunkach, nie bacząc na zagrożenie życia i zdrowia Marian Więcek, uczestniczył we wszystkich spektakularnych akcjach oddziału dyspozycyjnego. Trudno zliczyć je wszystkie, wypada wspomnieć chociaż te najważniejsze z okresu Akcji „Burza”; jak akcja wysadzenia torów kolejowych w Głowaczowej, dwukrotnie przeprowadzona akcja na kolumnę samochodów Wehrmachtu w Podgrodziu dowodzona przez kpt. Józefa lutaka „Dyzmę”, akcja likwidacji 6 osobowego patrolu niemieckiego rabującego wieś Gumniska – w charakterze dowódcy, czy wreszcie spektakularna i brawurowa akcja trzynastoosobowej bojówki wspieranej przez 10 osobową drużynę, na batalion SS, w celu odbicia ludności Braciejowej i Gumnisk prowadzonej na stracenie ludności podczas pacyfikacji tychże miejscowości w dniu 12 sierpnia 1944 r.
„Vickersa” nie zabrakło również podczas krwawych zmagań na polanie Kałużówka w dniach 22-25 sierpnia 1944 roku, gdzie dowodził stanowiskiem karabinu maszynowego, a także wraz z żołnierzami z drużyny dyspozycyjnej ochraniał i ubezpieczał zgrupowanie partyzanckie dowodzone przez majora Adama Lazarowicz „Klamrę”, znajdujące się wówczas w okrążeniu. Jak czytamy w Dziesiątce w akcji – Strumskiego; bitwa którą stoczyło zgrupowanie II Rejonu z batalionem SS, było sprawdzeniem wielkiego hartu ducha i woli walki polskiego żołnierza. Mimo że Niemcy mieli kolosalną przewagę liczebną i w broni maszynowej, mimo że formacja SS była starą formacją frontową, a nasi partyzanci młodymi, słabo wyszkolonymi żołnierzami, jednak Niemcom nie łatwo było iść naprzód.
Po zakończonych walkach, bez dachu nad głową i pożywienia przebywał w lesie, do czasu ostatecznego rozformowania II Zgrupowania AK. W tym miejscu, znów wypada przytoczyć fragment z Dziesiątki: Sam przysiadam się do „Vickersa” i jego kolegów z sekcji karabinu maszynowego.[relacjonuje „Brutus”]. – Wiesz co stary, szepce „Vickers” – jestem głodny jak pies. Uprzytamniam sobie, że chyba od trzydziestu sześciu godzin nie miałem nic w ustach.
I ja poczułem piekielny głód[Brutus]. Uśmiecham się jednak, bo ostatecznie do głodu się przyzwyczaiłem. – Radzę ci mój drogi, napij się wody, bo oprócz niej nic jadalnego w obozie nie ma. „Vickers” smutnie pokiwał głową. Zjeść chłopak lubił i umiał, a tu trzeba ślinę łykać, która ma tę zaletę, że jest lekkostrawna, ale korzyści żołądkowej nie przynosi.
Po wydostaniu się z niemieckiego okrążenia i przejściu przez rzekę Wisłokę, „Vickers” oraz jego brat Edward(również żołnierz oddziału dyspozycyjnego), zostali schwytani przez Nimców i przymusowo zaciągnięci jako tłumacze języka niemieckiego w Lubczy. Kiedy jednak nadarzyła się sposobność, obaj bojówkarze zdołali uciec.
W niełatwym dla żołnierzy AK okresie PRL– u, Marian Więcek poświęcił się pasją sportowym. W Dębicy był m.in. jednym z założycieli sekcji siatkówki żeńskiej w KS Wisłoka w 1965 r., oraz sekretarzem sekcji piłki nożnej w okresie uzyskania przez drużynę Wisłoki awansu do II ligi w 1972 roku.
Kiedy w Polsce rządziła jeszcze władza komunistyczna, żołnierze dębickiej Armii Krajowej, jeszcze nie jako związek, spotykali się co roku na plebani kościoła p.w. Św. Jadwigi na obchodach święta pułkowego 5 Pułku Strzelców Konnych – AK. Wówczas już rodziły się marzenia o powołaniu w Dębicy własnego związku żołnierzy AK i wystąpieniu ze struktur peerelowskiego ZBOWiD– u. Marzenia te zostały spełnione 28 maja 1989 roku, gdy po Mszy Św. w kościele p.w. Św. Jadwigi odbyło się na plebani, zebranie założycielskie pierwszego w Polsce oddziału Związku Żołnierzy AK, którego Zarząd Główny znajdował się
w Krakowie. Przewodniczącym dębickiego oddziału został wybrany Władysław Strumski „Brutus” – wojenny dowódca „Vickersa”, zaś jego zastępcą wybrano właśnie Mariana Więcka. W tym samym czasie w Warszawie powstała inna organizacja żołnierzy AK pod nazwą Stowarzyszenie Żołnierzy AK. Aby ujednolicić struktury dwóch stowarzyszeń, ich władze postanowiły się połączyć. W marcu 1990 r. doszło do zebrania dwóch organizacji w Warszawie, gdzie w wyniku fuzji powstała organizacja o nazwie Światowy Związek Żołnierzy AK. W skład prezydium Zarządu Głównego nowo powstałej organizacji wszedł Marian Więcek, który funkcję tę sprawował do 1996 r. W Dębicy zaś, po śmierci Strumskiego, Marian Więcek został prezesem oddziału ŚZŻAK, przemianowanego w 1997 r. na Środowisko 5 Pułku Strzelców Konnych AK ŚZŻAK, funkcję tę sprawował niemalże do ostatnich chwil swojego życia. Powstałe z inicjatywy Mariana Więcka, Środowisko 5 psk AK, było nawiązaniem do tradycji, albowiem dębicki Obwód AK w czasie okupacji powstał jako konspiracyjny 5 PSK AK, wchodzący w skład 24 Dywizji Piechoty AK w myśl postanowień KG AK z 1943 r. o przejęciu nazewnictwa sprzed wybuchu wojny.
Nie sposób wymienić wszystkich zasług i czynów Mariana Więcka, jako prezesa ŚZŻAK w Dębicy. Społeczeństwo Ziemi Dębickiej zawdzięcza mu m.in. upamiętnienie miejsc walk AK, jej dowódców i poległych żołnierzy. W samej Dębicy nastąpiła zmiana wielu nazw ulic, nazwano ulice; Armii Krajowe, Grota Roweckiego, Józefa Lutaka, Adama Lazarowicza, Ludwika Marszałka, Władysława Strumskiego i wiele innych. Z inicjatywy „Vickersa” powstało szereg tablic i pomników upamiętniających miejsca bitew i zmarłych bohaterów. Na stacji kolejowej w Grabinach wzniesiono głaz ku pamięci Mariana Chmielewskiego, pod szkoła nr 10 głaz upamiętniający bohaterską śmierć Kazimierza Głaszczki, również z inicjatywy Mariana Więcka odnowiono pomnik pod cegielnią upamiętniający 54 rozstrzelanych, ponadto wykonano szereg tablic; w kościele p.w. Św. Jadwigi – pamięci żołnierzy 5 psk AK, na budynku MG nr 1, w ZSZ nr 1, na Rynku – pamięci Romana Banka, w SP nr 1, w LO 2 tablice, w Gumniskach – zarówno w kościele jak również w szkole, oraz wiele, wiele innych. Jeszcze nie tak dawno odsłonięto na cmentarzu wojskowym pomnik – kwaterę poległych i pomordowanych Dębiczan w czasie II wojny,
a w 2003 r. wzniesiono symboliczny nagrobek majora Adama Lazarowicza „Klamry”, którego miejsce spoczynku do dziś nie jest znane. Jak wielka jest więc spuścizna którą pozostawił po sobie Marian Więcek, który był głównym inicjatorem tych wszystkich przedsięwzięć. Sam mawiał, że kiedy odejdzie na wieczną wartę, i kiedy zamilkną już jego usta, wówczas przemówią tablice i pomniki, które świadczyć będą o odwadze, bohaterstwie
i poświęceniu Kolegów- Żołnierzy AK dla ukochanej Ojczyzny. Oprócz wymienionych dzieł, wspomnieć należy o udziale Mariana Więcka, w nadawaniu szkołom imion bohaterów AK. Szkoła nr 11 przyjęła imię 5 Pułku Strzelców Konnych AK, Szkoła nr 3 generała Tadeusza Bora Komorowskiego, nieistniejąca już Społeczna Szkoła Podstawowa majora Adama Lazarowicza, czy wreszcie Zespół Szkół w Gumniskach, również Adama Lazarowicza, byłego kierownika tej szkoły. We wszystkich wymienionych szkołach, oraz w wielu innych „Vickers” występował z prelekcjami, aby przekazywać wiedzę o Armii Krajowej i jej ideałach. Trzeba przyznać, że był wybitnym oratorem. Osobiście uczestniczyłem we wszystkich niemal spotkaniach w szkołach w ostatnich kilku latach w których Marian Więcek występował i muszę przyznać, że miał on niespotykany wręcz dar do przemawiania. Ciężko jest przemawiać do młodzieży przez godzinę, dwie, a czasem i dłużej, w taki sposób by młodzież była prawdziwie zainteresowana i chciała jeszcze zadawać pytania.
Wiele sztandarów szkolnych i nie tylko, zostało ufundowanych lub współfinansowanych przez Środowisko 5 psk AK, dzięki inicjatywie „Vickersa”. Nie zapomnę jak bardzo cieszył się z otwarcia w Gumniskach Szlaku Partyzanckiego w 2004 r., wspominał wówczas, że było to jednym z jego marzeń. Innymi które już nie zdążył zrealizować było wzniesienie w Dębicy pomnika Polskiego Państwa Podziemnego, oraz(jak wspominał przed śmiercią)upamiętnienie 3 dzielnych kobiet; Kowalczewskiej, Łopuskiej i Jabłonowskiej.
Za swą wojenną działalność odznaczony został m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Partyzanckim, Krzyżem Armii Krajowej, oraz za udział w akcji odbicia ludności Gumnisk i Braciejowej – Krzyżem Walecznych. W listopadzie 2004 r. został awansowany do stopnia majora rezerwy. W obecnym roku za całą swą działalność na polu kultywowaniu pamięci oraz za swe zasługi został uhonorowany nagrodą dębickich dziennikarzy – Obserwatorem, oraz z inicjatywy Komendy Hufca ZHP Złotą Odznaką Przyjaciół Harcerstwa.
Należy jeszcze wspomnieć, iż z inicjatywy Mariana Więcka dokonało się wielkie dzieło jakim było podpisanie w 2003 r. umowy pomiędzy Środowiskiem 5 psk AK, oraz Hufcem ZHP Dębica, na mocy której harcerze dębickiego Hufca, mają w przyszłości być kontynuatorami i spadkobiercami ideałów AK.
Ostatnie lata życia Majora „Vickersa” nie były jednak czasem zbierania pochwał
i nagród. Został on fałszywie pomawiany i bezczelnie szkalowany na łamach lokalnych gazet. Odbiło się to zapewne wielkim echem na jego zdrowiu w ostatnich latach, a po śmierci wielkiego Przyjaciela – Andrzeja Strumskiego w 2005 r., choroba postępowała coraz bardziej. Było to zapewne wielkim trudem dla Rodziny, a w szczególności dla żony – Stanisławy, która dzień i noc musiała czuwać nad chorym mężem – bohaterem Ziemi Dębickiej.
Marian Więcek odszedł na Wieczną Wartę 1 grudnia w dębickim szpitalu. Pogrzeb ostatniego „bojówkarza”, zgromadził na Cmentarzu Komunalnym w Dębicy, liczne grono kombatantów, oficjalnych delegacji z pocztami sztandarowymi, gośćmi, przyjaciółmi. Nie zabrakło również młodzieży harcerskiej o którą tak bardzo troszczył się Śp. „Vickers”. Homilie podczas uroczystości pogrzebowych wygłosił Ks. Prałat Stanisław Fiołek, Kapelan Żołnierzy 5 psk AK, a osobiście wielki Przyjaciel Majora „Vickersa”. Nad otwartą mogiłą rodzinnego grobowca Więcków, wygłoszona pożegnanie w imieniu Środowiska 5 PSK AK, którego do końca był Prezesem. Na trumnie ułożono oficerską rogatywkę z dwoma wąskimi galonami, oraz z jedną gwiazdką, symbolizującej stopień majora Wojska Polskiego. Pochyliły się sztandary. Zapłonął Znicz Pamięci.
Tuż przed śmiercią, podczas jednego z ostatnich moich spotkać z Majorem „Vickersem” wypowiedział on zdanie, które wyrosło w mojej opinii niejako do rangi testamentu, ostatniego żołnierza słynnej bojówki; „to wy musicie teraz przejąć inicjatywę absolutną jako spadkobiercy we wszystkim, macie prawo i obowiązek dociekać, szukać i badać – by zawsze ukazywać historyczną prawdę…”.
W tym miejscu wypada złożyć zapewnienie, że dokąd starczy sił, dołożymy wszelkich starań, aby chronić pamięć „Vickersa”, oraz Jego nieżyjących już kolegów z dywersji, sławy czci i honoru, przed ludźmi złej woli, wątpliwej konduity lub nikczemnej proweniencji, aby ich demaskować i nie pozwolić na szkalowanie żadnego z Nich, a prawdę o bohaterskich czynach Armii Krajowej popularyzować i pozostawić na zawsze we wdzięcznej pamięci potomnych, natomiast zmarłego Bohatera, Majora „Vickersa”, w należyty sposób uhonorować.
Marianie – majorze – „Vickersie” – miałeś honor być żołnierzem Armii Krajowej.
Dobrze zasłużyłeś się Ojczyźnie.
Żyjesz w sercach Twoich najbliższych i w sercach Twoich wiernych przyjaciół.
Niechaj Polska śni się Tobie.
Spoczywaj w pokoju…
Maciej Małozięć
tekst ukazał się w tygodniku „Obserwator Lokalny” w 2006 roku